Nowe cięcie


Od czasu gdy rzuciłam palenie (grudzień 2012) wpadłam w nowy nałóg: zmiany przyzwyczajeń, tych najbardziej zakorzenionych. Staję się nową ja, ale momentami to boli, jak zakwasy po treningu ;-)

Gdy w grudniu przekonałam się już, że rzuciłam palenie (odstawiłam też e-papierosa, bo zaczął mi  samej przeszkadzać), na drugi ogień poszły karty kredytowe. Niby nic, ale dla kogoś, kto nie operuje gotówką i czuje się dobrze z przynajmniej dwoma kartami kredytowymi od jakiś ca. 12 lat, wcale nie było to oczywiste i proste. Ba! Wpadałam w panikę na samą myśl o tym. Aż...

w styczniu powiedziałam im "bye bye". 
To jak zrywanie z facetem, którego kochamy, ale wiemy, że z tego nic nie będzie. W pewnym momencie wolimy przestać się oszukiwać, że jest inaczej.  

Po dwóch dniach czułam się jak nowo narodzona. 

Co najdziwniejsze i zupełnie bez sensu - nagle mam więcej miejsca w torebce. 


Zmiany należy zaczynać od siebie. To działa.

Pora na dobrą muzykę. W końcu jest na to idealna pora: 




Ubiegły miesiąc był dla mnie miesiącem zawodowego orgazmu (to takie coś, co się czuje, gdy się osiąga coś, nad czym się pracowało od kilku lat). Takie momenty są dowodem, że warto się starań i wierzyć, w to co się robi. Taka wiara i wiara w siebie i dowody skuteczności, to bardzo ważny kapitał. Własny
Ja jestem chwilowo poza orbitą. Doskonałe uczucie. Chwytam tę chwilę. 

Komentarze