Co bierzesz?

Słuchałam dziś rano do śniadania wyznań Amstronga. To ten kolarz, który 7 razy pod rząd wygrał Tour de France. Dawno temu.

Nie rozumiem za bardzo sensu takich wyznań, bo co one zmienią? Skorygowane zostaną wyniki? Medale zostaną przekazane następnej, najlepszej osobie? Nie, nie w tym wszystkim rzecz. To mnie specjalnie nie zajmuje. Bardziej mnie zastanawia, do czego się posunie człowiek, żeby zdobyć nagrodę.

Kreatywność, wydajność, od wieków sięgano po dopalacze wszelkiego rodzaju. Oczywiście laik i osoba żyjąca z dala od jakiegokolwiek twórczego, wynikowego świata nie ma o tym pojęcia i się głęboko obruszy. No i ok. Niech się obrusza. Nie każdy musi wszystko rozumieć. Zieew. Może nawet niech nie próbuje.




Wielcy tego świata. Wielkie dzieła, wielkie wyniki. Ile z nich możliwych było do osiągnięcia nie tylko dzięki pracy, talentowi i wysiłkowi a dodatkowemu składnikowi? Od wieków przecież pobudzano mózg i mięśnie. Stymulowano. Patrząc chociażby na najzwyklejsze papierosy. Jeden z najbardziej popularnych stymulatorów. Jak sobie myślę o działaniu papierosów na kreatywność, to się uśmiecham trochę tęsknie pod nosem. Z e-papierosem jest mi lepiej, ale bez smrodu dymu i przytrucia mózgu czasami trudno mi wejść na poziom jakiegoś kreatywnego haju. 
Podobne jest działanie alkoholu. Łatwo jednak się w tym zatracić. Nie bez powodu wielu artystów wykańczało się używkami, no dobrze, narkotykami i to twardymi, bo używkami to się smyra po synapsach* a nie przenosi na inny stan świadomości. Przedawkowanie. Chcieli coraz więcej od siebie. Coraz dalej przesuwali poprzeczkę. Aż pękała pod zbyt dużym naciskiem. I pojawia się pytanie, czy to moja kreatywność, czy kreatywność sztucznie pobudzonego mózgu i dlaczego nie mogłabym pobudzić jej sama, bez żadnych używek? A może jednak mogłabym? A może mogę? A będę. Albo nie będę?

Doping. To mnie akurat zastanawia, bo co za satysfakcja wygrywać na nie własnych możliwościach. Na śrubie i podkręceniu? Serio. Nie czuję tego. Owszem, wygrywanie jest piękne. Podniecające. Orgazmiczne. Wiem o tym. Wygrywałam wiele razy i nie mam zamiaru przestać. Jednak gdzie przyjemność, gdy się to osiąga na dopingu? Jak z protezą? (mówię o protezach psychicznych, bo tym są wszelkie dopalacze). I jak można to odbierać za wygraną? Tak patrząc sobie w oczy? Serio. Potem pojawiają się wyznania jak Amstronga. Bez sensu. Trochę upokarzające i nie wiem, czy on się po tym wyznaniu faktycznie poczuje lepiej. Ja bym się na jego miejscu czuła jednakowo chujowo, tyle, że po prostu podzieliłabym się tym chujowym uczuciem ze światem. Wow. No nie oceniam, bo to mnie zupełnie nie obchodzi, jedynie obserwuję. Bez sensu to było. Doping też. 

Oczywiście, że działanie szeroko pojętych używek jest w pewnym momencie genialne. Przez krótką chwilę. Ale jest. Potem jest tylko gorzej. Potem jest beznadziejnie. Nawet wracając do cudnych papierosów, kapeć w ustach i zapach dymu nawet na skórze, są beznadziejnymi minusami. Wiadomo. No ale samo palenie. Ten cały rytuał, ta bad girl, czy bad boy. Och i ach. No przecież wiem. Niespełna 18 lat paliłam (i nie wiem, czy nie wrócę, przecież to nałóg), to wiem. Papieros wieczorem, do wina, do pogaduch, na imprezie, ten klimat, ta bohema. Cudo. Przeszło mi.

Tak na marginesie, od czego najłatwiej się uzależnić? Co i kiedy staje się nałogiem? 

Nie wiadomo. Nie wiadomo też na jak długo, bo są przecież używki, których się próbuje i nie działają na nas zupełnie tak, jak na innych. Gdy tamci orbitują z przyjemności nam jest jedynie niedobrze. Albo jest ok, ale ogólnie samopoczucie jest tak potem beznadziejne, że nie chce się do tego wracać. Koszt kreatywności bywa wysoki. I finansowo i zdrowotnie. Kto by się tam przejmował zdrowotnym aspektem, gdy od kreatywności zależy największy kontrakt życia? Największe dzieło ma powstać, no zrozum. Pożądanie kreatywności. Pożądanie sławy dzieła, wieczność nazwiska. Piękne wizje. 

Inna sprawa, wg mnie, że jak ktoś jest naprawdę zajebisty, to nie sięga po nic. Nie musi przestawiać sobie zwojów mózgowych. Po prostu jest zajebisty i to wystarczy. Reszta jest jak Amstrong. Cała reszta jest jak Amstrong.  

Co bierzesz? Patrząc na efekty, myślisz że warto? Serio?

Daj spokój ;-) 

Wyluzuj.
Sukces jest ci pisany, albo nie. Wiesz już? 


PS. Absolutnie nikogo do niczego nie namawiam i nie odradzam. Miejcie ludzie swój rozum. Ja akurat nie potrzebuję nic, żeby mieć odpały i odjazdy kreatywności i pomysłowości. Mam wrodzone.

* wiem, pięknie mi to wyszło.

Komentarze

  1. Dziesięć lat temu rzuciłam papierosy (a paliłam z oooogromną przyjemnością, zaraz po otwarciu oczu - najlepiej , jeszcze w łóżku) Półtora roku temu wypiłam swój ostatni kieliszek (a nie gardziłam alkoholem i na początku nie było łatwo). I jest mi z tym cudnie. Staram się nie okazywać politowania dla znajomych, którzy przebierają nogami, żeby wyjść na papierosa, czy łyknąć piwa. Z rozbawieniem słucham tych marnych usprawiedliwień, że wino jest dobre dla serca, wódeczka na wrzody, a łyski pyyyyszne! Sama tak pewnie mówiłam - już nie pamiętam :D Łatwiej jest pić i palić, niż tego nie robić. Taką mamy kulturę, społeczeństwo i fizjologię. Ale z dopingiem jest chyba trochę inaczej. Tam chodzi o potworne pieniądze, dlatego z trudem przychodzi mi emocjonować się sportem - mam wrażenie, że robią ze mnie kretynkę, kiedy tłumaczą, że wszystkie Norweżki wyczynowo uprawiające biegi narciarskie mają astmę...

    OdpowiedzUsuń
  2. M. jak Ty pięknie piszesz ;) Te cholerne papierosy, których już nienawidzę, jak kumpla, z którym upijam się do nieprzytomności, mam po nim kaca, a później i tak z rozkoszą spotykam się z nim kolejny raz, otwieram nową paczkę i odpalam z rozkoszą. Muszę się z nimi rozstać, ograniczanie chyba nie działa.

    Kiedyś nałogowo gryzlem paznokcie, nie wiem co gorsze ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Tk :-)

      Widzisz, ja rzuciłam zwykłe fajki przez zagapienie. Nie wiem na jak długo (bo już mi się nie chce wierzyć, że na zawsze), ale kto mnie tam wie... to się staje takim samym zwyczajem, jak samo palenie. Taka gra palę-nie palę. Ja nie palę. Obecnie jakiś drugi miesiąc. E-papieros wygrał. Skubane te wynalazki, mówię Ci ;-)

      Czy obgryzanie paznokci smyra po synapsach?

      Usuń
    2. Oczywiście, że smyrało, najlepsze pomysły wtedy wpadały do głowy.

      Usuń
    3. 'rzucic palenie? to bardzo latwe - robilem to setki razy'

      Usuń
  3. Od kiedy pamiętam sport był w moim życiu, bawiłam się kolcami brata za co zawsze wyzywał, bywałam na zawodach na różnych stadionach zawsze Tata albo Brat mnie zabierali, w powietrzu czuło się takie COŚ taki Filing który dawał mega powera. Potem już sama bywałam na różnych halach, dla 'zwykłych śmiertelników' to głupie ale my zawsze czułyśmy różne hale inaczej niektóre były przyjazne inne nie, każda inaczej pachniała. To były czasy kiedy jadąc na mecze, czy wracając do internatu godzinami rozmawiałam z Tatą o dopingu i fizjologii. Nigdy nie rozumiałam po co komu doping.
    I owszem są różne sposoby dopingu, zaczynając od transfuzji krwi, przez sterydy,hormony, do takich o których nikt jeszcze nie wie. W historii sportu bywało i tak że sam sportowiec nie wiedział że przyjmuje doping,dostawał od trenera wode, czekolade, odżywke i brał doping zupełnie nieświadomie.
    Jednak wiem że jeśli człowiek podporządkowuje całe życie dla sportu, ciągłe wyjazdy, brak domu, brak czasu dla bliskich, dieta, trening do kresu wytrzymałości, całkowite podporządkowanie... a tu nagła kontuzja, choroba, albo po prostu brak widocznego wyniku. Każdy prędzej czy później myśli o jakimś dopalaczu, tylko to czy po niego sięgnie zależy tylko i wyłącznie od jego charakteru,otoczenia.. Nie chce ani bronić, ani osądzać Amstronga. Nie siedzę w jego głowie i nie wiem jak było. Po prostu staram się zrozumieć dlaczego.

    Co do używek, nie umiem uzależnić się od niczego, próbowałam papierosów - odrzucają mnie, próbowałam alkoholu - no nie można tak ciągle, słodycze - jak mnie mdli to odstawiam na dłuższy czas.
    Jednak są dwie rzeczy które mnie absolutnie doładowują tak że czuję się mega zajebista: Ludzie. Ludzie mądrzy którzy kochają to co robią, umieją podzielić się swoją wiedzą tak że aż zaraz chce się tak samo i lepiej. Przyjaciele, którzy swoją obecnością, jednym spojrzeniem potrafią dodać sił. I najprostszy dopalacz:
    http://www.youtube.com/watch?v=J6Asc6Gr9Ys
    dzięki temu wróciłam do zdrowia, dzięki temu żyję i to jest jak tlen. zabawne?
    Zapraszam na mecz LIGI ŚWIATOWEJ.
    I JEST FILING.
    sie rozpisałam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I bardzo dobrze. Mi takie rozpisanie pasuje idealnie :-)

      Usuń

Prześlij komentarz

Zapraszam do korzystania ze skrótu: ml76.pl