Zmysłowość zapachu
Przeczytałam u znajomego na wallu:
Teoria: sięgnijmy do WIKI. Mocno zaciągnijmy się tym tekstem, ponieważ najważniejszy fragment zawarty jest tu:
To ja dodam od siebie: albo innym mężczyzną, np. Calvinem Kleinem albo Hugo Bossem.
Teoria: sięgnijmy do WIKI. Mocno zaciągnijmy się tym tekstem, ponieważ najważniejszy fragment zawarty jest tu:
"Akord bazowy to składniki, które są najwolniej uwalniane do
powietrza. W jego skład wchodzą zazwyczaj środki wzmacniające, które
często same w sobie mają raczej nieprzyjemny zapach, oraz "najcięższe"
składniki olejków zapachowych. Akord bazowy, jakkolwiek czuje się go
niezbyt intensywnie, ma decydujące znaczenie dla charakteru danej
kompozycji. W akordzie tym coraz częściej wykorzystuje się też związki
chemiczne, które same z siebie nie pachną, ale które w wyniku kontaktu z
potem lub wilgocią z powietrza ulegają rozkładowi z wydzieleniem
związku pachnącego. W ten sposób można zawierać w akordzie bazowym
składniki, które wcześniej mogły występować wyłącznie w akordzie
wysokim. W akordzie wysokim wykorzystuje się takie substancje, jak ambra, piżmo, żywice leśne, cywet. Czasem ich woń rozpoznaje się i po kilku dniach, nawet jeśli perfumy nie były później używane.
Akord średni, składa się ze związków zapachowych o średniej
lotności i zwykle dość małej intensywności zapachu. Akord ten w
niektórych kompozycjach nie jest w ogóle świadomie odczuwany, ale bez
niego kompozycja byłaby niepełna, a akord bazowy i nutę wysoki
odczuwałoby się jako dwa zupełnie odrębne zapachy. Ten akord składa się
głównie z zapachów kwiatowych i korzennych.
Akord wysoki, składa się ze związków, które są najbardziej
lotne i mają intensywny zapach. Akord ten jest odczuwana świadomie zaraz
po otwarciu flakonika z perfumami (dlatego ma największe znaczenie w
określaniu perfum i ich sprzedaży), ale po skropieniu nimi skóry akord
ten szybko zanika. W skład akordu głowy wchodzą głównie cytrusy i inne
owoce oraz zioła. Zazwyczaj jest to akord o zapachu lekkim i świeżym.
Zapachy w akordach przeplata się często na sposób przypominający
tworzenie muzyki lub poezji. Są więc kompozycje z zapachem wiodącym,
tworzonym w ten sposób, że we wszystkich trzech akordach część
składników ma do siebie zbliżony zapach; kompozycje "rymowane", w
których występują dwa lub więcej podobnie pachnących składników w
akordzie bazowym i wysokim, zaś akord średni jest ich pozbawiony oraz
najtrudniejszy do skomponowania, ale jednocześnie najbardziej
oryginalne, kompozycje "kontrastowe", w których nie ma powtarzających
się składników, a zamiast tego są składniki, które są z sobą w ostrym
kontraście, niwelowanym i uzupełnianym przez składniki neutralne."
Tyle teorii.
Tyle teorii.
Najczęstszym błędem przy zakupie jest sugerowanie się wyłącznie akordem wysokim. Dobierając zapach tak naprawdę powinniśmy sugerować się zapachem bazowym, ale żeby go poznać, potrzebny jest czas. Śmieszy mnie stanie przy półce z perfumami, psiknięcie na paseczek testera i natychmiastowy okrzyk "cudny!". No pewnie. Pewnie. Poczekaj. Daj mu się rozwinąć. Zaskocz. Poczuj pełny bukiet.
Mój gust do perfum wyrobili mężczyźni. Dzięki jednemu zakochałam się m.in. w Dior Pure Poison, który jest najbardziej uwodzącym, zmysłowym i jednocześnie niewinnym zapachem jaki mam (absolutnie nie na dzień), dzięki innemu w Light Blue D&G, który w wysokiej nucie jest ostry, jak zimne, tnące wręcz powietrze. Sama bym po nie nie sięgnęła, ponieważ od dawien dawna kocham się w delikatniejszych nutach Lancome, Arden, Biagotti, Klein'a, Kenzo, Dior'a (długo, przez prawie całe liceum byłam miłośniczką Jadore), czy niektórych nut Givenchy albo YSL. Właściwie z wiekiem nauczyłam się, że każda marka wypuściła chociaż jedną kompozycję, która by mi pasowała. Na co dzień wybieram nuty lżejsze. Nieprzytłaczające. Ciepłe. Otulające. Jednak najważniejszy jest też dobór zapachu do pory dnia i okazji. Dobrze jest mieć na półce kilka zapachów i je dostosowywać do okoliczności i nastroju. Zapachy to historie, osoby, miejsca, okoliczności. Bardzo, bardzo wpisują się we wspomnienia, potrafią ożywiać je jak fotografie. Lubię niektóre kojarzyć ze sobą samą, niektóre z innymi. Nigdy dlatego nie wybierałam też zapachów, których używają moje koleżanki. Czując zapach ich perfum, wiem, że to one, ich. Tak jak ja się z niektórymi zapachami niektórym osobom kojarzę. Ogólnie zapachy podlegają modzie jak wszystko i... jak przy wszystkim, jest to dość płytkie podejście. Zapach perfum jest ponadczasowy. Później to już działanie marketingu. Nie dawajmy się ogłupiać, że modnie jest używać tego czy tamtego, jeśli te zapachy nam zupełnie nie leżą. Rzucanie się na nową edycję zapachu tylko po to, żeby się nim pochwalić... No ok, co kto lubi. Perfumy są ponadczasowe, nawet jeśli sami zakochujemy się w zapachach, odchodzimy od nich do innych, to nie zmienia to ich charakteru.
Nigdy nie rozumiałam też dobierania perfum po kryterium, że na kimś innym ładnie pachnie. Skóra, jej naturalny zapach, wpływa na uwalnianie się nut i na każdym pachnie różnie.
Dajmy sobie czas wybierając perfumy. Z reguły jest to wydatek niemały i niechwilowy więc tym bardziej dobrze jest się z zapachem zaprzyjaźnić. Źle dobrany będzie nas drażnił cały dzień. Podobno są kryteria doboru wg urody itp., ale wg mnie lepszym sposobem jest dobieranie pod siebie, pod charakter, temperament. Szczerze mówiąc sama najbardziej lubię, gdy bliski mi mężczyzna wybiera dla mnie perfumy i sama lubię wybierać męskie. To proste, lubię wiedzieć czym będę pachnieć, a mężczyzna znając zapach naszego ciała, naszej skóry, też chyba bardziej podświadomie, dobierze coś, co będzie nam pasować. Nie zdarzyło mi się dostać perfum, przy których pokręciłabym nosem na "nie". Wierzę w męską wyobraźnię i ufam jej. Jak na razie się nie zawiodłam. Właściwie nigdy nic mnie tak nie cieszyło jak właśnie perfumy. Kwiaty to kwiaty i je akurat można czasami dostać od każdego i bez powodu. Perfumy są dla mnie w tej samej kategorii co bielizna. Nie daje się ich każdej i ot tak.
Praktyczna wtyczka - przechowywanie: zawsze w zamknięciu, w możliwie niskiej temperaturze, bez dostępu do światła. Eksponowanie perfum na półce może i zrobi wrażenie, ale tracą one szybciej swoje właściwości. Lepiej niech zapach robi wrażenie na otoczeniu, niż flakon na oświetlonej półce. Chociaż uroda niektórych buteleczek faktycznie zapiera dech. To prawda ;-)
Nigdy, ale to przenigdy nie kupujmy i nie używajmy podróbek, albo zapachów "tanich", jak je nazywam "hipermarketowymi", bo czuć je przeważnie przechodząc koło półki z zapachami w hipermarketach. Lepiej nie użyć żadnych perfum, niż tego, bo lepiej nie pachnieć niczym niż... Tym. Nie można sobie szczerze poprawić humoru kupując zapach "prawie oryginalny". To robienie sobie krzywdy i podejrzewam, że kupujący też to wie. Nie ma czegoś takiego jak "dobra podróbka", "ładny, tani zapach podobny do...". Po prostu nie ma. Przez grzeczność nie krytykuję, bo widzę, że ktoś ma radość z tego zakupu, ale umówmy się, to nie ma nic wspólnego z ładnym zapachem. Czy to naprawdę poprawia samopoczucie? Przecież te podróbki mają dokładnie odwrotne działanie do dobrych jakościowo perfum, które użyte, nawet gdy siedzimy w domu w dresie, głaszczą samopoczucie. To już lepiej sobie o takich dobrych perfumach pomarzyć, zażyczyć sobie z jakiejś okazji i na nie poczekać, jeśli nie są na wyciągnięcie ręki. Ale też bez przesady, dla chcącego jest teraz tyle możliwości, tyle promocji, tyle sklepów w sieci i w realu, że wiedząc czego się szuka można dostać oryginalne perfumy w niesamowicie dobrych cenach. To przestał być produkt luksusowy - niedostępny, bo takich marek, które kosztują powyżej kilkuset zł za kilka ml jest niewiele i dla niekonesera nie muszą spędzać snu z powiek. Ja wiem, że istnieją, ale nawet nie miałam z nimi do czynienia. Ale kompozycje prawie na indywidualne zamówienie są możliwe. No i? No i nic. Perfumy znanych, dobrych marek należą do grupy perfum popularnych. Zrozumiałe, bo są dostępne wszędzie. Nie ma ani pół powodu, żeby sięgać po podróbki albo noname, które mdlą płaską słodyczą.
Kolejna sprawa, ale to się jakoś zdarza coraz rzadziej, ale zdarza - przesada, szczególnie zresztą spotykana u użytkowników tanich zapachów, które siłą rzeczy wietrzeją pozostawiając ciężką woń czegoś bliżej nieokreślonego. Zapewniam, nadużywanie żadnych perfum nie przedłuża czasu odczuwalności zapachu. Intensywny, nadużyty zapach po prostu przydusza i zanika zostawiając cień pseudozapachowych składników z kategorii odświeżacza do wc. W przypadku dobrych perfum i tak nie powstrzymamy zatrzymania wysokich akordów, które widocznie najbardziej się tym nadużywającym podobają.
Zgodnie z odwieczną szkołą najlepiej rozprowadzić perfumy z pewnej odległości na najbardziej ukrwione miejsca: przeguby dłoni, zgięcia łokci, miejsce między piersiami , kark czy skronie (nie wcierać!). Można także delikatnie zastosować na włosy. Najlepiej jednak na jedno, maksymalnie dwa miejsca. Perfumy i otoczenie nie znoszą przesady. Z reguły dobrymi perfumami wystarczy psiknąć RAZ (jeśli nie są aplikowane bezpośrednio z flakonu). Wystarczy zaufać tej zasadzie nie wątpiąc "czy czuć?". Czuć.
Dobre perfumy powinny być wyczuwalne przy zbliżeniu do osoby je noszącej, a nie z dużej odległości zwiastować nadejście.
Jedna z moich ulubionych reklam. To też ciekawe, że naprawdę piękne reklamy robione są dla perfum. Wiele z nich to po prostu bajkowe, zmysłowe, fantastyczne opowieści. Takie mają być. Właśnie tak perfumy dopełniają każdą opowieść. Perfumy zabierają nas w baśniową nierzeczywistość. W końcu węch to jeden ze zmysłów, który kocha być dopieszczany jak skóra.
Idealne męskie perfumy to te, których zapach chcę czuć też na swojej skórze. Gdy przechodzą na mnie od niego, albo budzą taką chęć, poruszają wyobraźnię. Gdy mieszają się z moimi. Gdy z żalem je zmywam, chcąc to powtórzyć. Gdy zamykając oczy czuję je w pamięci, gdziekolwiek jestem.
I czując znajomy zapach bezbłędnie przypomina mi się mężczyzna, który go też używał. Piękna mapa wspomnień. Nie doceniając tego w życiu można jedynie wiele tracić. Podróbkami się tego nie zbuduje.
Ciężko się pisze o zapachach, bo myśli odpływają nieposłusznie ;-)
no coz, sa rozne gusta, niektorzy ... a tam,
OdpowiedzUsuńto ladnie pachnie co sie komu podoba :)
To nie kwestia gustu akurat, tylko jakości i ilości. A co do gustów, to oczywiście, że tak. Ale w ramach jakiejś jakości. Kropka ;-)
UsuńPolemizowalbym. Tu wchodzi szersze zagadnienie akceptacji roznych ludzi. Takich np. ktorzy sie chronicznie spozniaja, ale lubie ich, i im to wybaczam. Wiec nie widze problemu, zeby akceptowac dosc wyrazny zapach u kogos, kogo lubie, bo on taki juz jest, bo pasuje to do jego osobowosci, nobotak, itd itp. Np. nie cierpie robiacych z powszechnego slowa na k przecinka, a znam osobe, kobiete (o z grozo!), ktora wlasnie to robi, ale jej temperament, usposobienie, bezposredniosc, bezproblemowosc nawet pasuje do tej przywary. I nie razi mnie, jesli jestem swiadkiem scenki: w sklepie - patrz, kur..a, w tej bluzce to nawet by mi bylo, qrwa, do twarzy... Ona tego uzywa nawet ze swoistym wdziekiem. Howgh. A mowi to ktos, kto ucieka gdzie pieprz rosnie, jak uslyszy naduzywanie wulgaryzmow, niezasadne oczywiscie.
UsuńA pamiec zapachow jest ponoc najsilniejsza pamiecia czlowieka, osrodek rozpoznawania, czy tez pamietania zapachow lezy najblizej najstarszych ewolucyjnie osrodkow mozgu (tak podobno pisza mityczni amerykanscy naukowcy). W ogole zapach jest bardzo silnym kryterium komfortu, nikogo nie dziwi gosc w hotelu awanturujacy sie, ze dostal pokoj dla palacych czy zmieniajacy przedzial podrozny, ktoremu zawialo z sasiadujacego kibelka kolejowego.
A jesli uwazasz, ze jestes tolerancyjny/a, stan za bezdomnym w kolejce do kasy i wytrzymaj w tym, nie bojmy sie tego slowa, smrodzie ponad kwadrans i wtedy porozmawiamy.
No i oczywiscie samo nasuwa sie skojarzenie z film 'Scent of the woman' z Alem Pacino, grajacym niewidomego weterana w depresji... Taka nutka poezji w samczym, smierdzacym potem i lzami, zyciu...
o zgrozo! razem, ale nie chce juz kasowac calego komenta, wiec niech zostanie z uwaga
UsuńPolemizujesz. No cudo :-)
UsuńDobra. Po kolei i od początku.
Notka jest wyłącznie o rodzajach perfum. Więc pozostawmy tolerancję do wszystkiego innego.
Nie ukrywam, że mam w sobie pewną próżność. Próżność do jakości. Uwielbiam dobrą jakość. Nie obsesyjnie, ale świadomie. Inna i kolejna sprawa - nie porównuję się do ludzi. Nie oceniam, czy mam lepiej czy gorzej niż inni i nie poprawiam sobie ani nie pogarszam tym humoru czy tym bardziej poczucia wartości. Dlatego odniesienie do bezdomnego przy kasie nie działa. Nie uciekam zniesmaczona od bezdomnych. Mam mnóstwo szacunku do tych ludzi. Zauważ jedną sprawę: bezdomny śmierdzi, bo nie ma za bardzo wyjścia. Kupowanie tandetnych perfum jest już wyborem. Tak, jestem na to wyczulona. Oczywiście nie dobieram sobie znajomych po tym, czym pachną. W tej notce opisałam swój stosunek do perfum. No i pokazuję, że te tandetne, albo podróbki po prostu śmierdzą. To nie przytyk personalny. To krytyka tandetnych zapachów.
Ja jestem tolerancyjna, tylko że to nie jest pole dla tolerancji. Wśród markowych zapachów absolutnie też nie wszystkie mi się podobają i tu można dyskutować o gustach, ale one i tak mają w sobie tę szlachetną nutę, której nie będzie mieć zapach "hipermarketowy". To jest fakt a nie domysł.
Czy generalnie chciałeś mi coś tym komentarzem uświadomić, że się mylę albo coś w tym stylu? To spróbuj jeszcze raz, bo chyba nie wyszło :-)
Faktycznie. "Zapach kobiety"...