Młyn, pakowanie i Zakopane

Regionalne produkty najlepiej kupować u źródła, jeśli tylko się da. Ryby u rybaków w Sopocie, jajka ze wsi, mąki, płatki itd. w młynie. Bez dwóch zdań. Wczoraj odwiedziłam nasz ulubiony młyn w Pruszczu Gdańskim. Tam się czuję, jak cofnięta w czasie. Niedość, że sam wygląd jest z głębokich lat osiemdziesiątych z kasą na odważniki, to jeszcze pani ma minę zeromarketingową :-) Kompletnie mnie to bawi. Zapasy porobione, najlepsze w świecie płatki owsiane nabyte. Ceny przeniskie, ale to tylko dodatkowa zaleta. Mam też w końcu mąkę orkiszową. Muszę ją wypróbować na naleśnikach.



Suszona żurawina, płatki, rodzynki, świeży banan i jogurt i śniadanie idealne gotowe. Do tego można tam dostać wiele przypraw, z czego też zawsze korzystam. 


Wszystko prawie jedzie ze mną do Zakopanego. Tak, w końcu zapadła decyzja. Wczoraj rano dokładnie, M. otworzył okno przeglądarki, wpisał Zakopane i wybrał jeden z pierwszych linków. Śliczna willa w zakopiańskim stylu, ładne pokoje i to, co dla mnie najważniejsze: dostęp do kuchni. Jedziemy na tydzień i nie chcę zdawać się na hotelowe jedzenie, a wolę po moim śniadaniu potem próbować regionalnej kuchni. Nie mam nastroju na klimat hoteli. Chcę chodzić możliwie swobodnie ubrana, bez pędzenia, ograniczeń, planowania na wyrost. Chcę być jak najbliżej prawdziwego Zakopanego i po pierwszych rozmowach już kocham naszą gaździnę. Chcę takiej swojskości. I będę miała. Co prawda M. chciał jednak hotel z sauną, basenem itp, ale wygrałam, bo saunę to ma pod domem w dziesiątkach wariantów. Jedziemy poznawać góry z bliska :-)

Gaździna jedzie ze mną jak z podlotkiem i strasznie mi to pasuje. Góralska bezpośredniość jest w końcu słynna. Miałam okazję już ją poczuć i chcę więcej. Bardzo. Doskonałe szkolenie z asertywności :-) 
Żeby nie było, to oczywiście spełniam kolejne marzenie. W Zakopanem zakochałam się przez pierwszy sezon "Szpilek na Giewoncie". Te widoki, ta gwaea, niby się wie, ale chcę to poczuć na żywo. Willa ma widok na Giewont. Ja i góry... Już mnie to bawi, ale też potwornie cieszy. Marzy mi się jeszcze ładna pogoda... :-)

PS. Wyjazdy jako takie, pakowanie, nie zaprzątają mi głowy. Jeden z najlepszych patentów na szybkie i skuteczne pakowanie to lista z podziałem na kategorie: ubrania, buty, bielizna, kosmetyki, jeśli jakieś rzeczy dodatkowe to jako osoba kategoria, np. dla mnie tym razem jedzenie. W każdej kategorii wypisujemy szczegółowo elementy i ew. ilość (jeśli jedziemy na dłużej, żeby nam nie zabrakło). Jadąc dużo dalej czy zagranicę dobrze jest zostawić środki i miejsce na rzeczy tan upolowane, bo takie wyjazdy zawsze dają możliwość zakupu czegoś, czego nie mamy szansy kupić lokalnie. Dobrze jest też takim szufladkowanym systemem się pakować, że wiedzieć, gdzie co jest. Pakuję się tak od lat, zajmuje mi to max. pół godziny (+ dopakowanie rano rzeczy typu szczoteczka, ale lista nie pozwoli nic zapomnieć). Nieważne dokąd i na jak długo jedziemy, wyjazd zaplanowany czy nie, jest to uniwersalne, a przy tym naprawdę pomocne, bo ja np. szybko łapię Reisefieber i tracę głowę. Dzięki systemowi listy nie zapominam jednak o niczym i co ważne, nie biorę też rzeczy zbędnych. Zaraz Warszawa... Tak, w drodze na Kraków nie przestają mnie takie niuanse bawić. Ech. Góry, wiozę wam morza szum :-)

Komentarze