To tylko seks, czyli Friends with benefits

Ostatnio Kominek urzęduje czy urzędował w Nowym Yorku. W notkach znęca się nad czytelnikami m.in. zdjęciami jedzenia, w większości totalnie nie slow, za to totalnie apetycznego, ale też świetnie oddał klimat tego miasta.    

Ale jak się już myśli o NY, to trzeba powiedzieć o filmie (nie, "Śniadanie u Tiffany'ego" to oczywista klasyka) nowszej generacji:  "To tylko seks". Związek dla seksu nie jest niczym niebywałym, ba, zaszkodził już wielu związkom filmowo skutkując małżeństwem, chociaż podobno da się i bez tego efektu. I bez miłości. I bez seksu. I na chwilę. Szkoły są różne. Nieważne. Filmy jest fajny, ale to, co mnie w nim urzekło od pierwszego razu (to znowu odgrzany staroć), to scena tańca na ulicach. Dziś mnie ominęła parada samby w Gdańsku i na pocieszenie włączyłam sobie tę scenę flash mob z "To tylko seks":


Poproszę takie coś w Gdańsku. Koniecznie. Niech taniec wpisze się w klimat ulic. Da się, prawda? :-) 

Komentarze

  1. O tak! Tańczmy jak najczęściej! Na ulicach, w klubach, w domach... Wszędzie! Uwielbiam taniec, szczególnie w parze (jak mężczyzna dobrze prowadzi), ale nie tylko. Pozwala mi się oderwać na chwilę, uwolnić emocje, wyładować stres. Nie wyobrażam sobie życia bez tańca. ;)
    Filmu nie oglądałam, ale ta scena jest świetna. ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Olu, film polecam siłą rzeczy. Nie pisałabym o nim w innym przypadku :-)
    A flash mob jest fantastyczny. Czekam na niego w Gdańsku, ale w takiej formie jak w NY.

    OdpowiedzUsuń
  3. jak to pierwszy raz zobaczylem od razu pokochalem
    http://www.youtube.com/watch?v=VQ3d3KigPQM

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Zapraszam do korzystania ze skrótu: ml76.pl