Szczawnica, luz i placki
Po kilku dniach przemęczenia się na Zakopiańskiej kuchni, która jest karą za grzechy turysty, pojechaliśmy do Szczawnicy. Chciałam, ponieważ jeździłam tam ze mną babcia i prababcia, gdy miałam ok. 5-6 lat. To był rekonesans po 30-tu latach. Szczawnica okazała się zupełnie odbiegać od moich wspomnień. Trudno i tak się wzruszyłam. Przeszliśmy miejscami, które pamiętałam, napiliśmy się wody zdrojowej, której smak się nie zmienił. Celem wyprawy było zdjęcie pod fontanną na placu przed domem zdrojowym, żebym zestawiła je z tym sprzed 30-tu lat. Góral mnie na wjeździe poinformował, że z fontanny została tylko panna z dzbanem, reszta jest nowa. Tak. Jednak miasteczko zmieniło się w zasadzie nie do poznania. Po drodze standardowo się wyluzowałam. Joga na kamieniach na strumyku w centrum, salsa i tai chi na fontannie na innym placu. Na koniec najważniejsze: chyba najlepsze placki ziemniaczane w tej części Polski. Jak ktoś będzie w okolicy, to polecam placki w Jakubówce. Po całym dniu chodzenia lubię zjeść kalorycznie.
Przy okazji, co mnie niezmiennie czasami dziwi w Polakach: przejmowanie się ludźmi, ich zdaniem. Nieśmiertelne "co ludzie powiedzą". Szczerze? Jest to najbardziej zakompleksione hasło w kosmosie. To, co pamiętam m.in. z Euro, to luz ludzi, nierzadko śpiących grzecznie na trawnikach, czy śpiewających na ulicy. Dopóki czymś nie szkodzimy, nie niszczymy nic, nie obrażamy, nie przekraczamy granic zwykłej kultury, to powinna nas ograniczać jedynie wyobraźnia i nastrój. To samo jest przy stroju. Są sytuacje, kiedy dla własnego dobra lepiej się dostosować, ale w czasie tzw. wolnym, wyglądajmy jak chcemy. Co ludzie powiedzą? A jakie to ma znaczenie? Ma? Poważnie? Ale dlaczego? Dlaczego wszyscy się tego tak boją? Nawet jeśli komuś coś się wyda dziwne, to co z tego?
Naprawdę to takie ważne? Ale tak serio? Hm. Ok. Twoja sprawa. Okazywanie emocji jest tak tępione, że w końcu ludzie zapominają, jak to robić. Zombie.
Na koniec anegdota (po powrocie):
- wiecie, najdziwniej było mi, gdy w drodze nad Morskie Oko czy na innych szlakach szły dziewczyny ubrane jak na imprezę, pełen makijaż, baletki, biżu a ja w dresie, pseudotraperach, bez makijażu, właściwie jak większość, ale...
- oj bo to miejscowe dziewczyny pewnie były, dla nich taki wypad nad Morskie Oko czy w dolinę, to jak dla ciebie spacer z Brzeźna do Jelitkowa deptakiem nad morzem
Nie, nie były to miejscowe dziewczyny, ale i tak zdałam sobie sprawę, że co mnie to właściwie obchodzi. Ja tańczę na fontannach, trenuję salsę przy każdej okazji, każdy niech się luzuje jak chce, ale niech to robi. Większość czasu spędzamy w jakiś rolach, więc gdy jest możliwość otwierajmy umysł i róbcy co nam na myśl właśnie przyjdzie. Kocham widzieć ludzi, którzy robią coś niespodziewanego. Niech to będzie nawet uśmiech, który zdarza mi się dostać od przepuszczonego pieszego. Niby nic.
Co by nie było, na placki do Jakubówki na pewno wrócę, jak będzie możliwość. Szczawnica. Hm. Zadumałam się.
Lubię Szczawnicę. Również znam ją i z dzieciństwa, i z tego roku. Pięknie odnowiona jest pijalnia wód :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie nie pamiętałam starej.. Wydawała mi się dużo, dużo większa, ale w końcu to ja byłam dużo mniejsza ;-)
UsuńMarzena L. - bardzo fajny komentarz! mysle o zamieszkaniu kiedys w Szczawnicy i o kursach tai-chi i yogi, stad trafilam na Twoj blog. nasza przeprowadzka bedzie szokiem dla rodziny - mieszkamy w tej chwili w Londynie i jestesmy mieszana dalekowschodnia rodzina. Ale co tam!
OdpowiedzUsuńsuper obserwacja odnosnie naszego polskiego narodowego zakompleksienia i "a co ludzie powiedza..." to nas ogranicza, tworzy mase bez opinii, charakteru i wyobrazni. Pozdrawiam. Joanna