Zatańcz ze mną
Mój gust odnośnie tancerzy, tańczących mężczyzn ukształtował śp Patrick Swayze, głównie filmem "Dirty dancing"
Jako młoda dziewczyna marzyłam, żeby wyglądać jak Cynthia Rhodes, która grała smutną rolę Penny. Ten film wywołał cichą miłość do tańca, szczególnie tego "zakazanego".
;-)
Pamiętam jak dziś, powiedziałam rodzinie, że idę do przyjaciółki uczyć się, a poszłyśmy razem na "Dirty dancing". Od tamtej pory wiele razy ćwiczyłyśmy układy na środku ulicy. Nie zdobyłyśmy się na "skok", ale resztę układów ćwiczyłyśmy uparcie. Potem miałam ten film na video. Jest to jeden z niewielu filmów, które są ze mną praktycznie całe życie. Widziałam go chyba z 50 razy w całości i niezliczoną ilość razy we fragmentach. Przy nim czas się cofa.
Ten film był pierwszą lekcją romantycznej miłości i nauczył nas (pewnie nie tylko), że chcący facet nie podda się, przynajmniej nie próbując zawalczyć o miłość. Nie chodzi o to, czy to założenie słuszne (chociaż ja wiem, że tak ;-). Przez ten film myślałam, że wszyscy mężczyźni potrafią tak tańczyć, jak Swayze. No o rany :-)
(...)
Dziś wieczorem, zostawiłam M. w jego imieniny z gośćmi, bo miałam zajęcia salsy. M. się tylko uśmiechnął, goście zrozumieli, bo chyba nie mieli wyjścia. Zajęcia salsy są moim czasem. Ta godzina w tygodniu jest tak bardzo moja :-) Inne zajęcia też są ważne, ale to salsa daje mi moc na cały tydzień. Kocham to, szczególnie, że z upływem czasu zupełnie przestało mnie stresować. Po prostu idę tańczyć. Dziś, miałam czasami zamknięte oczy wsłuchując się w muzykę. Do tego grupa jest teraz nieźle zgrana. Wytwarzamy razem niesamowitą energię.
Fajnie, bo Robert (kurcze, jak on się rusza i jest naprawdę świetnym instruktorem) wykorzystuje też często ścieżkę z obu części "Dirty dancing". Czego chcieć więcej? :-)
W pewien sposób spełnia się moje marzenie o tańcu. Spełnia się, chociaż już dawno o nim zapomniałam. Widocznie czekało na swój czas, który trwa od 2011, mimo, że na zajęcia salsy poszłam przez przypadek.
Pięknie jest mieć swoje pasje. Nawet amatorskie. To siła napędowa.
Dziś jest tak, że wszystko w życiu ustawiam pod poniedziałki z salsą, bo to kocham.
Bo mogę.
Zatrzymuję czas pod wspomnienia.
Nie omieszkam wtracic swoich 3 groszy z pozycji faceta - ja tam sie nie znam, nie jestem kobita, nic nie chce mowic, ale dla mnie obserwowanie turniejow tanca towarzyskiego to wieczna walka miedzy podziwianiem czesci damskiej, do ktorej nie ma zadnych uwag, bo niby i tak sie nie znam, a do czesci meskiej, do ktorej mozna tylko wzdechnac: - Ech, ty chyba Patrysia Szwajzysia w tancu nie widziales. Te miekkie ruchy bioderkami, damskie gesty w meskim wykonaniu, miekkosc jakas taka nieprzystojaca... Patrysio Szwajzysio wymiata, no moze jeszcz Antoś Banderas jak tango tanczy, ale reszta???!!! Kto ich uczy ruchow? Odmienna opcja mniejszosciowa?? Facet ma zrobic to samo co facetka, przy okazji moze jeszcze ja tam na jednej rece podniesc i nia pomajtac, ale w meski sposob! Odczuwam dyskomfort wzrokowo-estetyczno-ogolnowrazeniowy, wiec nie ogladam. A taniec to przeciez samo emanowanie cechami plciowymi i pokaz mozliwosci, jak u ptakow taniec godowy, ten ktory umie najlepiej ten zdobywa partnerke, bez sedziow, bez punktow, bezapelacyjnie. Howgh!
OdpowiedzUsuńNiechętnie, ale muszę się z tobą zgodzić w całości.
UsuńMam dokładnie takie same odczucia. Bardzo, bardzo rzadko kiedy faceci tańczą po prostu męsko. Zniewieścienie wśród mężczyzn, w tym tancerzy, jest przykrym, dla oka, zjawiskiem.
Patrick i Travolta. Mężczyźni, którzy tańczą tak, że zazdrości się ich partnerkom.
Jeśli chodzi o tangom to więcej przykładów się znajdzie niż przytoczony przez ciebie Banderas (hm, a w którym filmie on tańczy tango, bo nie kojarzę).
Przychodzi na myśl np. Al Pacino w "Zapachu kobiety".
Na marginesie, ja dlatego nie lubię tańczyć w parze. Dobry partner jest zbyt rzadkim zjawiskiem, a ja wolę dostarczać sobie miłych przeżyć i nie silić się na kurtuazję. W czym jak w czym, ale nie w tańcu. Albo mi jest z kimś dobrze na parkiecie i z przyjemnością daję się prowadzić, albo wolę posiedzieć i porozmawiać. W 99,9% to drugie.
Chyba jednak trzeba się skupić na fakcie, że - parafrazując - "tańczyć każdy może" ;-)
http://www.youtube.com/watch?v=GSsfP8nRvYg
Usuńhm.
Usuńnie koniecznie :-)
widziałam lepszych i na żywo. kobieta za to tak. bardzo.
ps. zwróć uwagę, że na niego jest właściwie mało ujęć.
zobacz to: http://www.youtube.com/watch?v=uxsfB-bQozg
A nie sprobujesz to sie nie dowiesz, czy dobrze prowadzi. Mnie sie kiedys udalo trafic na kolezanke, ktora trzymala rytm i zdazala sie obracac, do 3 rano bez przerwy zesmy skakali ku obopolnej radosci. A jak jeszcze nie umialem tanczyc to juz dziewczyny mnie prosily, zebym je prowadzil, nie umialem, a jednak... Ech, lza sie w oku kreci.
Usuńbo on pewnie nie umie tanczyc dobrze, wystarczy ze jest meski, dlatego malo ujec jest
UsuńTeż tak myślę, bo mało go w tym kawałku. No nic. Nie samym Banderasem człowiek żyje.
UsuńA co do wspomnień, wiesz, ja mam wewnętrzny sprzeciw przed opieraniem na nich życia w tak młodym wieku. ty jeszcze tez powinien wspomnienia zbierać :-)
alez ja caly czas zbieram, jednak jakas wredna wlasnoscia umyslu jest, ze te z dalekiej mlodosci sa zywsze niz te sprzed paru zaledwie lat
Usuńa poza tym klasyk tancerza -- Fred Astaire - czy on aby jest meski? Jest nonszalancki, perfekcyjny, lekki, zwiewny, ale czy meski? no sama popatrz!
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=mxPgplMujzQ
Hm w tym tańcu ani on nie jest męski, ani ona kobieca. Wiesz, tańce rytualne też mało kiedy to w sobie mają ;-)
Usuń