Odjazd z Tomorrowland
Lubię każdy rodzaj muzyki. Dosłownie. Może śpiew małego Koreańczyka, puszczany ostatnio w tv, trochę mnie przerósł, ale poza tym nie mam granic. Zasłuchuję się w każdym klimacie, odpłynę przy wszystkim. Odlecę, albo osiągnę zen czy też stan najwyższego skupienia. Niemniej kocham też ciszę. Idealną.
Wszystko zależy od chwili, nastroju, klimatu, towarzystwa. Koncert kameralny jest dla mnie tak samo ważny jak dobra impreza masowa.
Bardziej nie rozumiem zamykania się na jeden rodzaj muzyki. To nudne. Ale ok. Co kto lubi.
Dziś jednak pełen odpał i czuję w sobie szaloną wolność. Wolność ekspresji to pełna korba, szaleństwo, luz, krzyk radości, wyskoki, uśmiech, wygłupy, i pełne yeeeeeaaaaahhhhhh!!!!111111
I nie zrzędź. Wyluzuj i poczuj flow.
Na liście "to do" mam przez to z M. wyjazd na jedną z najlepszych imprez masowych na świecie. Proszę Państwa, oto nadchodzi, najlepszy, najbardziej spektakularny, najradośniejszy, najbardziej odjechany: TOMORROWLAND
Dlaczego lubię techno? Bo wypełniło sporą część mojego życia i chociaż nie byłam nigdy skrajnym fanem, to uwielbiałam ludzi, którzy są. Ta muzyka tak trzepie mózg, że nie ma szansy na przejmowanie się, zamartwianie i doły. To totalnie muzyka pozytywnej energii. Z wiekiem przeszłam mocniej na salsę i klimaty latynoskie, gdy tego szukam, ale techno to jest moc.
Oczywiście wiem, z jakimi opiniami się spotyka ta "rąbanka", ale to inna sprawa, że trzeba umieć wejść w ten bit. To nie jest muzyka dla miękkich nerwów.Jak ktoś potrzebuje muzycznego kopa, to w tym go znajdzie.
Jestem taka jak muzyka. Skrajnie różna i całe szczęście, że są takie klimaty jak technoparty. Skrajności są smakami świata.
Bez nich bym ześwirowała :-)
Klimat Tomorrowland jest kosmicznie pozytywny i o to chodzi!
Jak wyrosnę ze skrajności i miłości do nich, gdy zaczną mnie męczyć, przeszkadzać mi, to będę wiedziała, że to już starość.
Najpierw chcę tam być. Na Tomorrowland! :-)
M. zapytał - czy techno jest slow?
- wszystko co jest tak pozytywne i daje ludziom radość, przyjemność jest slow
- A ok. No to jest.
Pomijając techno:
Flesz wspomnień - gdy się spotykałam z M. na samym początku to muzycznie połączył nas najbardziej romantyczny kawałek świata, który uważam za naszą piosenkę, bo słuchaliśmy tego, pędząc po nocnym mieście:
Dżizas. Do dziś mnie podnieca.
Kochałam wrzucić Prodigy na walkmana i iść szybkim krokiem na szpilkach. Nie wyglądając na fankę Prodigy. Ludzie i tak przyklejają tępo etykiety. Kij z tym. Szkoda życia na przejmowanie się tym. Życie jest na to zbyt zajebiste.
Flow na wiosnę rulez.
Fajne Prodigy.
OdpowiedzUsuńFajne.
Imię mojego syna pojawiło się na koncercie Korna, ok. 5 miesiąca ciąży. Jonathan Davis jak zwykle chwycił mnie za serce i wycisnął z niego morze euforii.
OdpowiedzUsuńNie wyglądam na fankę Korna. Ani na fankę Prodigy, techno, electro, dance, latino, folku, black metalu, rocka, muzyki klasycznej czy mojej ukochanej Enyi. Najczęściej dostaję etykietkę gotki, pewnie dlatego, że często noszę długie, czarne spódnice. Kij z tym :)