Słońca!
Już mam dość zimy. Naprawdę szczerze i na maxa dość. Postanowiłam, że w przyszłym roku, co by się nie działo, w środku zimy pojadę gdzieś, gdzie jest jasno i ciepło. Ten brak słońca, światła wyczerpuje mnie za bardzo. Już mam dość. Kochałam zimę, ale co za dużo, to nie zdrowo. W tym roku ciągnie się to przepotwornie. Żeby było więcej słonecznych dni, to byłoby pół biedy, ale chmury tak gęsto spowijają niebo, że naprawdę mam tego powyżej kokard.
Z tego co widzę, to klarują mi się już plany urlopowe. Jeśli wypalą w takim kształcie, jaki jest możliwy, to cudnie (nawet nie będę zapeszać, bo perspektywa jest dla mnie zbyt niesamowita. Pożyjemy, zobaczymy).
Jeśli nie wypalą w tym kształcie, to będę mocno wierzyć, że wypalą w innym. Nie biorę urlopu latem, bo nie widzę sensu (mieszkając nad morzem i tak po pracy spędzam czas na powietrzu), więc dla mnie i tak optymalna jest ucieczka przed szarugą. Góry mogą być we wrześniu, ale zimę chcę spędzić chociaż częściowo w cieple i świetlne słońca.
Baterie mi siadają. Już za bardzo. O ile daleka jestem od depresji, bo za bardzo potrafię to kontrolować, o tyle nie mogę już fizycznie. I strasznie mnie to zaczyna irytować. Dlatego, żeby nie jęczeć i nie narzekać dziś, to sobie zapisuję: za rok zimę chociaż częściowo chcę spędzić na słońcu. Załadować baterie. Dopełnić energię. No po prostu koniecznie. Ko-nie-cznie. Szkoda, że w tym roku to przegapiłam i nie założyłam jeszcze na początku ubiegłego roku. Nie męczyłabym głowy tą zimą.
Niech się spełni. No proszę (patrzę w niebo).
I oby jeszcze wytrzymać do wiosny.
PS. Już samo wyobrażenie tego robi dobrze.
I jak sobie myślę o słońcu na twarzy i na skórze i świecącym w oczy, to robi mi się błogo.
Tak. Koniecznie.
Kolega właśnie mi powiedział, że na dziś to można się wybrać do Dworu Oliwskiego i skorzystać ze "słonecznej plaży" czyli doświetlania. Chyba się skuszę. Muszę sobie jakoś pomóc :-)
I refren! :-)
Dobre postanowienie z tym doświetlaniem i dogrzewaniem. My od lat wakacje robimy sobie dopiero w październiku, dotychczas naładowanie pozytywną energią wystarczało do wiosny ale w tym roku, przyznam ci rację, wyjątkowo szaro na świecie. I chyba podpatrzę twój plan :-)
OdpowiedzUsuńWiesz, sporo moich znajomych tak robi, ale ja nie widziałam do tej pory aż tak bardzo sensu w tym. Dla siebie. W tym roku jednak zapragnęłam tego naprawdę mocno. I rozumiem tych ludzi, którzy tak robią. Pół mojej rodziny i znajomych wyjeżdża zimą do ciepłych krajów. Myślałam, że dysonans po powrocie będzie gorszym przeżyciem niż sam wyjazd, ale zmieniam zdanie. To jest po prostu załadowanie baterii :-) Już to rozumiem.
UsuńŁadowanie baterii, tak słonecznie to bardzo pozytywna zabawa. Zapraszam i jeśli coś Ci (Wam) się spodoba daj znać. Zrobię specjalną ofertę. Właśnie przydalibyście mi się od siódmego do siedemnastego marca. :)
UsuńO, za rok - zimą, mi się przyda ;-)
UsuńI tak o Tobie i Twojej ofercie pamiętam. No nie mogłabym zapomnieć.
Też na to choruję. I leczę się wyobraźnią. Hm, może faktycznie lepiej się poleczyć rzeczywistym słońcem. Zapisane w planach na następną zimę :) Dzięki.
OdpowiedzUsuń