Plastikowe gotowanie
Co będzie następne? Woreczek herbaty z osobną łyżeczką soku z malin. W proszku?
Albo lepiej jednorazowa solniczka z przepisem na jajka po wiedeńsku. X razy droższa od kilograma soli.
Lubisz przepłacać?
Lubisz płacić za niewiedzę?
To koniecznie sięgnij po nowy produkt Kamisa.
To już bym wolała, żeby sprzedawali zestaw przypraw w normalnych opakowaniach, jakie są dostępne, również z przepisem.
Bez plastiku.
Czy są wyjątki? Pewnie. Barszcz z torebki.
Ten prawdziwy to na święta. Ale te wynalazki ogłupiające kobiety są jakąś plagą czasów.
Albo lepiej jednorazowa solniczka z przepisem na jajka po wiedeńsku. X razy droższa od kilograma soli.
prawie jak 5 smaków wg pięciu przemian |
Lubisz płacić za niewiedzę?
To koniecznie sięgnij po nowy produkt Kamisa.
Za co płacimy? Za plastik i tekturę i za przepis, który może być najwięcej z tego wart. Jednak jeśli tak jest, to droga kobieto, kup tę mieszankę przypraw, zachowaj przepis i na przyszłość kup przyprawy.
Generalnie zestaw przypraw (podam niebawem, bo szykuję o nich notkę), powinien być w każdej kuchni, w której się gotuje. W innych nie, bo się przeterminują. Ba, co do przypraw to Kamisowi nic nie zarzucę. Mają pełną gamę.
Ale te gotowce? Najbardziej irytuje mnie te marnotrawienie kartonu i plastiku. Nie jestem eco frikiem, ale to już lekka przesada.
To samo z przepisami na... Winiar. Co mamy? Przyprawy plus jakąś chemię (po co?? Dobra potrawa opiera się na naturalnych składnikach, szczególnie, gdy naprawdę chodzi o mięso i przyprawy). Woreczek do pieczenia. Woreczki do pieczenia kupuje się osobno. Faktycznie są praktyczne, chociaż z mojego doświadczenia, stara i sprawdzona folia aluminiowa albo nawet brytfanna są niezastąpione. Żaroodporne szkło, czy żeliwo służą najlepiej od dawna i żadne woreczki tego nie zmienią. Takim kolejnym wynalazkiem są woreczki do "gotowania na parze" w mikrofalówce. Zbrodnia w kuchni w biały dzień. U mnie w domu mikrofalówka służy do robienia popcornu na nocne oglądanie filmów.
Owszem, przyznaję, że jak na mój gust, to już lepiej sięgnąć po mieszanki przypraw niż po gotowe dania, które są grzechem przeciw ludzkości. Nawet lenistwo powinno mieć granice.
Ale nawet najbardziej leniwa kobieta powinna wiedzieć, co i po co kupuje.
Wszelkie gotowe mieszanki przypraw nie przyspieszą gotowania. Nie zastępują praktycznie niczego. Pusta filozofia oparta na lenistwie i niewiedzy. A mogliby inaczej.
To już bym wolała, żeby sprzedawali zestaw przypraw w normalnych opakowaniach, jakie są dostępne, również z przepisem.
Bez plastiku.
Tym samym promowaliby większe wykorzystywanie przypraw w kuchni uświadamiając ludzi o ich znaczeniu dla kubków smakowych i zdrowia np. Poprzez zamieszczanie właściwości poszczególnych przypraw.
Pomysł jednodaniowej mieszanki w plastikowych dawkach robi z z konsumentów....
A nie będę przeklinać. Wkurzam się, bo po te rozwiązania sięgają czasami kobiety, których kuchnię ubóstwiam, bo jest prawdziwa i bez taki wynalazków. Po co? Pielęgnujmy gotowanie. Nie pozbawiajmy go istoty i magii. Niech ta tradycja nie ugina się pod takimi rozwiązaniami. Nie chcę rodzinnego obiadu opartego na pomyśle na... Chcę normalnego jedzenia. Od a do z.
O. Podobnie jest z kremami do ciast. Kocham torty na masie z masła i cukru. Trafić na nie można w niektórych domach. I ave. Co się jednak dzieje? Kobiety sięgają po gotowy biszkopt i gotowe mieszanki kremowe. I powiedz, że to niedobre. No jak? Domowe to domowe. No nie. To już nie ten smak. Bez porównania. Kobiety wszystkich pokoleń temu ulegają. A pracy jest przy tym nadal tyle samo.
Idę kończyć rosół indyczo-wołowy. Oparty na przyprawach kamis. Dwie godziny i jeszcze z pół. I będzie pysznie.
Gotowanie mnie relaksuje. Specjalnie zrobiłam sobie wolny dzień, żeby kupić dobre mięso i zatopić się w pp. Rosół z kostki nie pojawi się w moim garnku. Albo dobry, prawdziwy, na mięsie, albo żaden.
Czy są wyjątki? Pewnie. Barszcz z torebki.
Ten prawdziwy to na święta. Ale te wynalazki ogłupiające kobiety są jakąś plagą czasów.
Jeszcze jedna ważna sprawa: gotowanie, dawkowanie przypraw, to nasze preferencje. Niektóre przyprawy lubimy bardziej, inne mniej, jeszcze innych wcale. Poddając się gotowym mieszankom, odbieramy sobie możliwość wpływania na to. A to jeden z ważniejszych czynników naszego gotowania. To doprawienie nas cechuje, naszą kuchnię.
I nasze gotowanie.
Zdecydowanie zgadzam się z mówczyniom!!!
OdpowiedzUsuńMówczyniom?! Łoj, razi...
UsuńP.s. Pozdrawiam Panią Marzenę:) Dziękuję za miły blog:)
Zuzia:)
Pani Marzena pozdrawia serdecznie :-)
Usuń