Emocje oderwane od Ziemi, czyli "Dziewczyna z szafy" i "Grawitacja"

Raz, dwa, raz, raz... Próba mikrofonu. Próba klawiatury... Ekhm.
Dziś będzie o filmach.

Dziewczyna z szafy (2012)

Nie ma to jak korzystać z filmów dołączanych do gazet, które kupuje się dla filmów. Nie odwrotnie. 

Film, który okazał się dobry na rodzinne popołudnie pierwszego dnia świąt. "Dziewczyna z szafy". Polubisz każdego bohatera. Każde dziwactwo. Ja strasznie lubię filmy, które pokazują dziwność jednostki. Już dawno zauważyłam w życiu, że nie ma czegoś takiego jak normalność. Po prostu wszyscy poruszamy się z naszymi dziwactwami w jakiś granicach. Kwestia punktu widzenia. Piękna sprawa.
Autyzm głównego bohatera poruszająco odegrany przez Mecwaldowskiego, ale ja ukłon wysyłam też do Magdaleny Różańskiej. Jej rola jest przepyszna. Gratuluję udanego debiutu. Na marginesie, jej bohaterka ma rację. Jedna z postaci za dużo gada, miałam tę samą myśl w pewnym momencie ;-) (Nie wymieniam całej obsady, która była dobrana dobrze. Po prostu).
Niektóre dialogi doprowadziły nas do takich wybuchów śmiechu, że nic, tylko podziękować. Końcówka filmu nie zachwyca (jak chociażby w "Nietykalnych"), nie chce się jej taką (dla mnie przekaz zbyt okrutny i na pewno nie na tego bloga, ale wolałabym, żeby widz poczuł to sam; ja w każdym razie odczułam głęboki wewnętrzny sprzeciw przed takim zakończeniem, ale umówmy się - sztuka też po to jest, żebyśmy komunikowali się z własnym sumieniem).
Niemniej, sam film na pewno nie jest stratą czasu. Kto się jeszcze waha, niech ogląda śmiało.  Każdy z nas ma swój mikrokosmos. A swoją drogą film kojarzy mi się z "Marzycielem" (Si, ten film również polecam. Stary, piękny Marzyciel z Deepem). Akurat pojawiające się skojarzenie z Narnią jest dość naciągane, ale jak ktoś je tam widzi, to spoko. Co kto lubi, w końcu każdy z nas ma gdzie indziej granice wyobraźni. 

(...) Przerwa na spojrzenie w niebo. U Ciebie też jest takie rozgwieżdżone tej nocy?  (...)




Zapomniałam wcześniej więcej napisać o jednym z najlepszych filmów tego roku

"Grawitacja" 

Grawitacja (2013)

Lubisz czasami pomyśleć "Chciałabym zobaczyć Ziemię z kosmosu"? Ja tak. Tzn. miałam tak bardzo mocno, dopóki nie zobaczyłam w różnych materiałach, w jakich warunkach odbywają się loty w kosmos (mam wątpliwość, czy nazwać je podróżami, bo jednak w podróżowaniu nie ma aż tylu niedogodności, jeśli się nie podróżuje w bagażniku samochodu smart bez dostępu pełni powietrza, czyli prawie tak, jak w statku kosmicznym).  

"Grawitacja". Dżizas. Widziałam ją jakiś czas temu, a przechodzi mnie nadal dreszcz na wspomnienie. Powiem tak: dopóki technologia nie wypracuje lepszych rozwiązań, zarówno bezpieczniejszych, jak i wygodniejszych, to moje myślenie o podróżach w kosmos pozostaną na poziomie statków z wszelkich filmów s-f. Na czele z "Walle".

To jedna kwestia. Druga. Ważniejsza. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo umiemy sobie poradzić będąc na Ziemi. Tzn, pewnie, w pewnych warunkach ekstremalnych konieczna jest już bardziej specjalistyczna wiedza, doświadczenie, przygotowanie, ale nie każdy z nas wybiera się jutro w Himalaje czy w jakieś głębiny. Mówię o zwykłych sytuacjach, w których mamy... grunt pod nogami  i możesz nabrać powietrza. 
W kosmosie... Obejrzyj. Niech cię przytka w chwilowym bezdechu i przerażeniu. 
Bullock (rozpierająca determinacja jej bohaterki) i Clooney (piękna postawa jego bohatera). Mój wielki podziw. Poważnie. To prawdziwe aktorstwo. Te role doskonale prosto można byłoby spieprzyć. Im udało się oddać to, co się tam może czuć.

Film ponadczasowo dobry, bo sądzę, że technologia jeszcze długo nie sprowadzi tego filmu do gatunku "jak to drzewiej bywało". 

I po tym filmie zadaj sobie jeszcze raz pytanie, czy chcesz polecieć w kosmos. Dosłownie. 

Weź oddech i obejrzyj. 
Bo możesz. 

Komentarze