Sztuka życia

Dziś znowu chciałabym poruszyć i poruszę (chcieć znaczy móc, remember?) dwa tematy. 

Gotowi? To zapraszam. 




Dziewczę. Kobieto. Ale także Ty, chłopcze, mężczyzno. Pewnie dużo czytasz, oglądasz, słuchasz i uczysz się na temat budowania wizerunku. Stylu, wyglądu, mowy ciała itd. Wiesz co? Zdradzam właśnie bardzo prostą tajemnicę, jak sobie nie robić krzywdy, bo bez tego cała reszta jest bez znaczenia. 

Uważaj. Gotowy? Gotowa? 
No to na raz! 

Wyprostuj się! Nie garb się!!! 

Nie mówię, że masz chodzić tak: 


(Chociaż możesz próbować, pokaż mi, że umiesz ;-)

Nie garb się. Ściągnij łopatki, pierś do przodu, głowa do góry. 
I tak trzymaj. 

Jak siedzisz też. 
Jak idziesz również. Gdy czytasz, piszesz, myślisz, nie garb się. 

Popatrz kiedyś na swoją sylwetkę "casual" i wyprostowaną. Niezła różnica, prawda? :-) 
Zakoduj ten ładny obrazek i powielaj go.

Proszę :-)



(...)
przerwa na coś do zjedzenia
(...) 



Hm. Czy Ty także tak lubisz "Spadkobierców"?

Mistrzostwo improwizacji. Naprawdę mój podziw dla ekipy i niejednokrotnie gości jest bezgraniczny. Improwizacja to najwyższa sztuka aktorskiej jazdy. Szaaaacun. 

Niektórzy z gości tłumaczą, że oni grają tylko, gdy wcześniej są próby, gdy mogą się przygotować, dopracować. Zieew. Tak to mogę się tłumaczyć ja, bo improwizowanie tak zupełnie od czapy to naprawdę kosmos. Ja jednak też potrzebuję raczej jakieś, jakiejkolwiek orbity (szithepens). Jak jej nie ma, to zachowuje się jak człowiek w przestrzeni kosmicznej, bez grawitacji (btw. "Grawitacja" szalony film. Polecam.) Kocham abstrakcję, ale muszę mieć flow. Gdy mam, to nie ma zmiłuj (w końcu nie bez powodu jestem czarnym charakterem rodziny). 

Ale wracając... Jak dla mnie doskonały, taki naprawdę doskonały aktor ma improwizację we krwi. Kiedyś byłam na przedstawieniu grupy kabaretowej, działającej właśnie w oparciu o improwizację.Nazywają się "W gorącej wodzie kompani". Świetni są. Improwizują z udziałem publiczności, a pływają po tematach, jak łyżwiarka na lodowisku. Tak, z piruetami. Szacunek.

Czego powinni uczyć w szkołach? Oczywiście przede wszystkim kultury osobistej, ale do tego właśnie improwizacji. Ludziom byłoby łatwiej, fajniej, ciekawiej, życie byłoby trochę bardziej elastyczne, przynajmniej czuliby, że jest. Improwizacja to naprawdę wyższa szkoła jazdy. 
Ćwiczę nieustannie, gdy tylko nadarza się okazja, albo gdy życie mi ją podsuwa. Że nie zawsze wyjdzie? Ojej, no pewnie. W końcu to improwizacja. Wszystko się może zdarzyć. 

Tego jestem niemalże pewna: życie kocha improwizację. Widząc nas w takich sytuacjach, siedzi i klaszcze w dłonie jak uradowane dziecko. No jak nie dać mu radości? ;-)


Komentarze