ZZR - zimowy zestaw ratunkowy i coś jeszcze
Grudzień był dla mnie miesiącem rewolucji w świadomości. Poważnie.
M. czasami zadawał pytanie - po co się malujesz?
Interpretacja przebiegała różnie:
- Oj tylko trochę (pewnie rzucił komplement, bo to mi nie potrzebne)
- Czepiasz się (pewnie bez sensu, bo i tak to mi nie pomaga)
- Tak ma być (nie widzi różnicy, bo to facet)
Co się okazuje?
Każda z odpowiedzi była dobra w zależności od okoliczności. W grudniu bowiem zdałam sobie sprawę, że potrzebuję zmiany. W makijażu. W życiu bywało różnie. Dość długo (jak na standardy) nie malowałam się wcale. Potem zaczęłam delikatnie (ok 17-18 lat), aby około 20tki robić już pełny makijaż. Bez sensu. Wiem, ale każda 20 latka wie, że to ma sens, żeby się postarzać.
Potem długo tak było, że mało kto widział mnie bez pełnego makijażu. Potem zaczęłam mieć to gdzieś. Od kilku lat jestem w etapie pośrednim. Czyli makijaż częściowy. Z reguły podkład (mineralny), trochę różu, cień na oczy (jeden kolor) + tusz. Koniec. Pytania M. były zasadne, ponieważ taki makijaż nie daje wiele. Ba, potrafi zrobić krzywdę. Do myślenia dała mi niedawna wizyta w Douglasie i rozmowa z panią doradcą. Co się dowiedziałam? Ano przy mojej największej dolegliwości nie powinnam używać brązowych cieni. Tadam! No pięknie. Ponad pół kosmetyczki wypełnionej brązami. Super. jak go uratować?
Jaka dolegliwość? Sińce pod oczami. Niestety jesień mimo swojej cudnej intensywności nie dała sobie rady z moją awersja do snu. Awersja ta skutkuje potężnymi workami pod oczami. Cudów nie ma.
No nie. Dzięki temu zrozumiałam różne znaczenie pytania M. Jeśli mam zmęczoną twarz, to nie ma cudów: makijaż nie pomoże (szczególnie tak bezsensownie delikatny).
- OK kobieto. Dość tego - powiedziałam sobie na początku grudnia. I wzięłam się za działanie. Ja rozumiem, że liczy się wnętrze, ale nie przesadzajmy. Skoro już nie dosypiam, to chociaż się wezmę za zmianę powłoki.
Krok 1: Rozmowa ze znajomą farmaceutką.
Wniosek: drogie kremy to ściema (wiem, że wiemy). Sens mają tylko wizyty u kosmetyczki, ale tam stosowane zabiegi i kosmetyki to inna jakość i tego się trzymajmy.
Moje porównanie? Różnica między masażem w salonie, wykonanym przez doświadczonego masażystę a posiedzeniem na najdroższym fotelu do masażu. Tak, nie ma porównania.
Co mi poradziła na przemęczone oczy, sińce i "worki"? Żel z arniką (od flos-lek). Może być ze świetlikiem, ale jednak arnika jest mocniejsza. Używam od 2 tygodni. Efekt jest taki, że w wolnym czasie przestałam się malować (nieudolnie kamuflować sińce), bo zeszło wszystko. Oczywiście dla mnie najważniejsze jest jedno: nie straszyć M ;-) I chyba się udało. Polecam każdej kobiecie, która ma problem sińców, worków, opuchlizny pod oczami. Je można zlikwidować. Za 10zł. Albo w salonie kosmetycznym (z czego kiedyś chętnie skorzystam, dla kaprysu, ale to kiedyś).
Krem Nivea to oczywiście ulubiony kosmetyk pozostałej części twarzy i tego nie zmieniam. Nie ma potrzeby.
I jako bonus - doskonały balsam do ust Tisane. Naprawdę błyskawicznie robi dobrze ustom. Na zimowe spacery idealny.
Krok 2: Przewertowanie blogów vlogów blogerek kosmetycznych i dopasowanie czegoś dla siebie.
Smuteczek. Nie znalazłam ani jednej blogerki 35+.
Kobiety, zlitujcie się.
Poprzestałam na poradach z magazynów (tak, malowanie znów ma sens i strasznie mi się to podoba. Przyznam, że lekko oszalałam), ale czy żadna z nas nie chce przejąć w blogosferze pielęgnacji urody, makijażu 35+? Zachęcam. Niech ktoś to weźmie profesjonalnie w swoje ręce, bo posiłkowanie się dwudziestkami nie zaspakaja moich potrzeb. Mamy zupełnie inne twarze, skóra ma inne cechy i nie przełożymy się 1:1. Wielka nisza do zapełnienia. Chętnie będę śledzić (Przyjmę polecenia, jeśli ktoś taki już jest, bo w kwestiach makijażu jestem w przeszłości i mam wiele do nadrobienia).
Krok 3: Przestać się "wygłupiać" z nocnym życiem i przestawić trochę zegar biologiczny.
To próbuję wprowadzić od świąt. Jako tako się udaje, ale trochę pracy przede mną. Muszę się nauczyć spać nocą :-)
To próbuję wprowadzić od świąt. Jako tako się udaje, ale trochę pracy przede mną. Muszę się nauczyć spać nocą :-)
(Oczywiście wiąże się to z wyeliminowaniem przyczyn, ale to już praca na dłuższy czas i w zasadzie to będzie najtrudniejsze, ale czym byłoby życie bez wyzwań).
Tak czy inaczej, ja ja zawsze szukam metody środka a makijaż i sen, to dziedziny, w których go zgubiłam. Chętnie znajdę. Nowa era zaczyna się ponoć ok 40 tki i w 2014 ;-)
Zauważyłam, że odkąd przestałam się malować i używam głownie prostych w składzie kosmetyków jestem jakby młodsza na twarzy??? :D Jeśli chodzi o kosmetyki (nie kolorowe do makijażu) moim guru od dawna jest http://www.srokao.pl/search/label/piel%C4%99gnacja. Mam to szczęście, że jest też moją przyjaciółką :) aaa, i ma +35 lat :P
OdpowiedzUsuńPS. wyłącz kody przy dodawaniu komentarzy bo oczy stracę ;)
OOOO, Sroka też jest moim guru :)
OdpowiedzUsuńBo Ona jest naprawdę guru :)
UsuńOK. Dzięki. Z ciekawością pobuszowałam na jej blogu i na pewno do niej wrócę, zwłaszcza, że zassała mnie tematyka rosyjskich kosmetyków do włosów i ciała.
OdpowiedzUsuńAgnieszka, generalnie się z Tobą zgadzam i nie mam zamiaru wracać do makijażu prawie permanentnego. Spoko, spoko. Na weekend czy np. na jakiś spacer moja twarz nie życzy sobie nic oprócz kremu nivea i balsamu do ust :-)
Chodziło mi jednak o sam makijaż jako taki, w sensie kolorowania twarzy, które stosuję chociażby do pracy, czy na jakieś wyjścia i marzy mi się odmiana. Nie mogę iść za poradnikami dla 20tek, bo tak wykonany makijaż wygląda jak maska masajskiego wojownika. Cera, oczy 35+ potrzebują specjalnego traktowania. żeby nie pogłębiać zmarszczek i nie uwydatniać tego czy owego a przy tym jeszcze nie przesuszać skóry.
Wolę korzystać z porad blogerek, bo w wielu kwestiach mamy wiedzę i doświadczenie, których próżno szukać gdzieś indziej. Kopalnia wiedzy.Tylko teraz chciałabym porad, jak się malować (krok po kroku). Jaka kolejność, jakie kolory itd. Jak traktować twarz, która zmienia się naturalnie i tak ma zostać (bo na wygładzonych powiekach też inaczej się pracuje, a takie są brane z reguły do wzorcowego makijażu. Nie jest to specjalnie pomocne)?
Srokę zapisuję kosmetykowo. Bez dwóch zdań :-)
Akurat skład kosmetyków to dla mnie czarna magia. Ja jestem sfokusowana na etykietach jedzenia. Pomoc w kosmetykach, jak ta srokowa na pewno się przyda :-)
Nie no, ja się maluję, nie straszę ludzi aż tak :) Ale zrezygnowałam z dużej ilości, mniej znaczy więcej czy jakoś tak :) Podkreślam walory, zaczęłam od metody prób i błędów - mam moje pełne usta, ładne brwi :) rozświetlam buzię - i dzięki Sroce, zwracam uwagę na kosmetyki do pielęgnacji i naprawdę mam dobrą cerę jak na moje 33 lata i wieczne niewyspanie. Śmiało mogę rano zawieźć córkę do przedszkola i nikt się nie gapi na mnie, że taka nie zrobiona jestem :) I wiesz co - jestem już zupełnie zwichrowana na punkcie etykiet... To dla mnie ważne, kupuję świadomie i lepiej mi z tą wiedzą.
Usuń