Wiara w siebie i zdrobnienia
Dwa wątki bez związku.
Wiara czyni cuda, jak mówi powiedzenie i niejednokrotnie zdarza się z tym tu i ówdzie spotkać, gdy dzieje się, spełnia się coś, co spotykało się z zupełnym niedowierzaniem i negacją.
Wiara w siebie działa tak samo.
Często się słyszy o pewności siebie. To nie to samo. Pewność siebie prowadzi do pychy, która bywa krótkowzroczna i ogłupiająca. Pycha otępia. Uniemożliwia rozwój, zabija fajną, dobrą ciekawość, kreatywność, zamyka w wąskim polu wiedzenia "ja".
Pewność siebie możesz tracić często, wiary w siebie - nigdy. Obiecaj to sobie.
Pewność siebie potrzebuje odbicia w cudzych pochwałach. Wiara w siebie pozwala przekraczać granice niemożliwości.
Pamiętaj o tym, gdy wątpisz. Możesz. Możesz wątpić, ale nie trać nigdy wiary w siebie i swoje możliwości.
Czas nie ma znaczenia.
Wiara w siebie jest ponadczasowa.
Pewność siebie jest tylko dodatkiem. Skalą szczęścia jest wiara w siebie. To ona pozwala ci być sobą i iść swoją drogą.
Bądź slow. Wierz w siebie, bez względu na okoliczności. Wsłuchuj się w siebie, to cię będzie kierować. Bez frustracji. Ufaj sobie, bo znasz siebie najlepiej.
Jeśli nie masz zdiagnozowanej autodestrukcji, to nie zrobisz sobie krzywdy (jeśli masz, to ją wylecz i idź dalej). Ufaj sobie. Naprawdę największe chwile satysfakcji to te, gdy spotykasz się z niedowierzaniem w twój pomysł, a on się sprawdza. Tak, to wiara w siebie. Nie pozwalaj jej sobie odbierać. Wsparcie jest ważne i dobre, ale nie może być wyznacznikiem twojego własnego przekonania. Przemyśl dokładnie, czy w siebie wierzysz?
(...)
przerwa na coś do picia.
(...)
Mała rada dobrego budowania relacji: nie używaj zdrobnienia imienia ze zwrotem "pan", "pani". O co chodzi? Proszę:
Albo "pani", albo "Marzenko", albo "Pani Marzeno", czy "Marzeno". albo "pani" albo "Kasiu", "Aniu", "Gosiu", "Zuziu", czy "panie" albo "Adasiu", "Marcinku", "Krzysiu", lub "Panie Krzysztofie". Nie łącz nigdy zdrobnienia ze zwrotem "pan/ pani". To strasznie pokraczne i niegrzeczne spoufalenie, a nie znak sympatii. Będziesz na "ty", to proszę bardzo, używaj zdrobnienia (o ile adresat to lubi), dopóki nie jesteś z kimś na "ty" to o tym pamiętaj, że nie jesteś i nie spoufalaj się.
Myślisz, że to polskie? Nie. W różnych krajach będziesz się komunikować w różny sposób i jeśli planujesz pracę w środowisku międzynarodowym, to zacznij od tego aspektu (jeśli już tak pracujesz, to o tym wiesz). Nie wysyłaj jednego maila, dopóki nie poznasz zasad, nie wykonaj jednego telefonu, nie odzywaj się na spotkaniu. Nie trać czasu. Dowiedz się. Odpowiednie używanie zwrotów może ci otworzyć, albo zamknąć różne drzwi. Tak czy inaczej, jeśli chodzi o Polskę, to zapamiętaj moją radę i unikaj połączenia zdrobnienia imienia ze zwrotem "pani/pan". Są wyjątki, owszem, ale na życzenie danej osoby.
Weź też pod uwagę, że są wyjątki, w postaci różnych środowisk i możesz usłyszeć "Ależ czemu tak oficjalnie?". I OK. Wtedy ustalasz jak będzie lepiej. Tak, są środowiska, gdzie to jest normalne i na porządku dziennym, ale nie, to nie jest norma, jak i "tykanie" od samego początku. To po prostu specyfika jakiegoś środowiska. Poznaj ją.
Wbrew pozorom praktycznie każda firma ma swoje normy. Jeśli ktoś jest z innego środowiska, to po prostu potraktujmy to jak, hm, zagraniczną podróż. Nie zmuszajmy innych do tolerowania osobliwych nawyków i przenikając się między światami stosujmy uniwersalne rozwiązania. Pamiętaj, że pierwsze wrażenie robi się raz. Zwrotem także. Pamiętajmy, że zawodowo wchodzimy w rolę, której bazą jest też znajomość norm zachowań. Prywatnie bywa różnie, ale zawodowo bacznie obserwujmy.
Nie mówię nawet o kwestiach stosowania tytułów naukowych, stopni itd., bo to zupełnie inna sprawa. Chodzi o zdrobnienia. Miej to na uwadze.
Miłego tygodnia.
Pierwsza część prawie doprowadziła mnie do łez. Dlaczego? Bo to takie prawdziwe. Mówi się że ludzie sukcesu są pewni siebie, ale ostatnio miałam okazję doświadczyć na własnej skórze że to napompowana pewność siebie. A ja już wiem, że nie lubię takich ludzi. Wiem też, że uwielbiam ludzi wierzących w siebie. Oni motywują jednym spojrzeniem. Dziękuję, że to nazwałaś.
OdpowiedzUsuńDruga część: dziękuję, zapamiętam, przyda się!
Kasia, jak Ty mi czasami coś napiszesz, to mnie samą za serce ściska. Ehno ;-)
Usuńa propo "pani" i zdrobnienia. Widzisz, ja pracuję w przedszkolu i tam "pani Ilonka" to jest moje całe imię. Jeśli zapytasz dziecko jak ma na imię jego wychowawczyni,odpowie "pani Ilonka" :). A jak zaytasz jak ma na imię pani dyrektor to odpowiedzą- "pani dyrektor" :) ale to w sumie piszę w formie anegdoty, bo wiem, że moja praca nie jest typowa :)
OdpowiedzUsuńOK. No i to jeden z przykładów kwestii środowiska. No wyszłabyś na nadętą, gdyby miały do Ciebie mówić per "Pani Ilono". Jasne. Tylko dlatego podkreślam, że trzeba albo się zapytać wprost albo zorientować, jakie są normy w danym miejscu. Ja miałam na myśli sytuacje stricte biznesowe.
UsuńPrywatnie też bywa różnie. Ale każdy z nas ma jakieś życiowe "role" i zwroty w nich odgrywają równie ważną rolę. Spoufalenie, nachalność, setki błędów. Ba, nawet mnie się zdarzyło, bo kiedyś do kolegi Krzysztofa, do którego zwyczajowo zwraca się po ksywie, powiedziałam "Krzysiu" i kategorycznie poprosił, żebym tego nie robiła. A wydawałoby się, że to nic takiego, prawda? W końcu kolega, prywatny. A jednak nie. Ja też mam ksywę, która jest zarezerwowana dla najbliższych, ale czasami w drodze wyjątku pozwalam jej używać znajomym, chociaż nie przepadam za tym. Jesteśmy różni i ja jestem starej daty i uważam, że należy to szanować. Można się nabijać, dziwić, jeżyć, ochać i achać, ale uszanować. Bo sami też tego oczekujemy. Jak słynna sprawa z tym zwrotem "Witam Pana". Ma człowiek prawo sobie tego nie życzyć, a go prawie zjedli, co on sobie wyobraża. No cóż. Kiedyś nie było dylematów: Szanowny Panie i koniec. Teraz to się wszystko porozmywało. Nieważne, wystarczy mieć świadomość, że zdrobnienia nie muszą być mile widziane.
Pewnie można o tym książkę napisać (a jeszcze pewniej, już taka książka jest, albo jest to zawarte w którymś z poradników bon ton). :-)
Ale masz fajnie z tą pracą w przedszkolu. Kiedyś miałam praktyki w przedszkolu. Bajeczny czas, ale dzieci wchodziły mi na głowę. Prawie dosłownie. Domyślam się, że Ty ogarniasz temat? :-)
Ja uwielbiam swoja pracę, a większość ludzi mi sie dziwi, jak ja w niej wytrzymuję z ta bandą maluchów :) Wytrzymuje i mam sie dobrze, dzieci też mają się dobrze. W mojej pracy kluczem jest stanowczość i asertywność- to mi pozwala ogarnąć tą kuwetę, bez rannych i ofiar w ludziach ;)
UsuńA co do zdrobnień i "Witam Pana" absolutnie się z Tobą zgadzam i podpisuję pod tym dwoma rękoma. Lub dwiema rękami. Zawsze to była dla mnie zagadka, która forma jest właściwsza :)