Slow on
Plany były niebywałe. Miało być spotkanie z koleżankami, albo miał być tweetup, miałam podjechać tu i tam i odwiedzić tego i owego.
I padłam.
Trzeba umieć sobie powiedzieć - wyluzuj.
Uśmiechnąć się bez żalu i wyluzować.
I padłam.
Gdy nie mam energii, to daję sobie prawo do załadowania baterii. Nie jestem cyborgiem, a nawet jeśli jestem, to i tak muszę odbudować energię. Weekend. Zawijam się w koc, biorę gazetę, kot sam przychodzi, chillujemy (kot z natury jest moim mistrzem w tym). M. też jest gdzieś obok.
Dodatkowa okazja do zrobienia sobie beauty day.
Dni bez makijażu i grama sztucznego koloru na twarzy.
Pogawędka telefoniczna z przyjaciółą z innego końca Polski. Lubię z nią rozmawiać o facetach i relacjach z nimi.
Rozleniwienie najwyższego stopnia. Bo tak. To realizacja głównego postanowienia: nie będę się sama przeganiać. Jestem jaka jestem. W końcu po to jestem slow. To element mojej świętej równowagi. Gdy włączam tryb "slow off", to i tak jestem niedościgniona. Wystarczy. Świadomość tego też. Nie może to być 24h/dobę, bo chillowanie też tyle nie trwa. Pamiętam o tym. Delektuję się zmiennością.
Celebruję spokój.Trzeba umieć sobie powiedzieć - wyluzuj.
Uśmiechnąć się bez żalu i wyluzować.
Leniwe weekendy są od czasu do czasu potrzebne każdemu. Nie da się przeżyć każdego dnia na pełnych obrotach.
OdpowiedzUsuńŻadnego się nie powinno, dzień też powinien mieć swoje fazy :-)
UsuńAle takie dni to jest to, jak i te, gdy padamy na koniec nieprzytomni ze zmęczenia. Oby to było pozytywne. Nie zawsze tak jest i nie zawsze mamy na to wpływ.
Ale takie weekendy są fajne. To fakt. Też to lubisz?
Uwielbiam leniwe weekendy. Właśnie bez makijażu, bez pracy, kiedy można się wyłączyć, naładować baterie, nie przejmować się pracą, studiami, jakimiś innymi problemami i stresem, które nas otacza na co dzień. Niestety nie zawsze można sobie na to pozwolić, ale od czasu do czasu, tak dla równowagi należy. :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze. Jesteśmy w tym samym klubie :-)
UsuńLubie leniwe kobiety bez makijazu. :)
OdpowiedzUsuń